czwartek, 19 lutego 2015

Bataty łaziły za mną już od jakiegoś czasu. Namiętnie czytuje i przeglądam różne przepisy i na te słodkie ziemniaki trafiałam coraz częściej, aż w końcu zaczęły mnie prześladować. Ale batatów w mojej okolicy trudno doświadczyć, a podczas zakupów w większych marketach zwyczajnie o nich zapominałam. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy natrafiłam na nie w Biedronce! Niewielka kupka ziemniaczków, wołała do mnie z  działu jarzynowego już z daleka. Wrzuciłam trzeci bieg i tempem sprintowca, albo raczej slalomowca pokonałam kolejne przeszkody w drodze ku kulinarnemu szczęściu. Niczym Michael Jordan celnie wrzuciłam kilkanaście do siatki a potem jednym strzałem do koszyka. I tak oto z wymarzonym ostatnio łupem, znalazłam się w domu i zabrałam za gotowanie.



Na pierwszy ogień  poszły pieczone bataty z kurczakiem w sosie balsamicznym. Tu dygresja na temat piersi będzie... zazwyczaj nie kupuje piersi w wyżej wymienionym dyskoncie, ale jak mi się już zdarzy to zawsze zastanawiam się skąd oni biorą takie wielkie kurczaki? Jedna podwójna pierś jest tak wielka jak cały kurczak! Dobra zostawmy dylematy wielkościowo- hormonalno- modyfikowalne i zaglądnijmy do garów, co my tam mamy w składzie do przepisu?

Składniki:
-podwójna pierś
-gałązka rozmarynu (u mnie tymianek)
-2 łyżki oliwy
-4 łyżki octu balsamicznego
-sól, pieprz
-łyżka miodu
- i bataty oczywiście

Przepis jest tak prosty ze generalnie sam się robi. Takie lubię najbardziej!

Piersi nacieramy oliwą, przyprawami, zalewamy octem balsamicznym i marynujemy ile dusza zapragnie. Najkrócej 15 minut, ale możemy mięcho przygotować sobie dużo wcześniej.




Nagrzewamy piekarnik na 220 stopni. Bataty kroimy na ćwiartki lub połówki, zależy jakie są duże. Kropimy oliwą, solimy i pieprzymy. 




Pieczemy w nagrzanym piekarniku 20 minut. Piersi podsmażamy na patelni, najlepiej grillowej (wtedy będą mieć takie gustowne paseczki) po 3 minuty z każdej strony. Następnie odgarniamy nieco ziemniaki z blachy i wkładamy podpieczone piersi. Acha- resztę marynaty wlewamy na patelnie, dodajemy łyżkę miodu i zagotowujemy sos. Potem polewamy nim piersi i wszystko razem pieczemy jeszcze jakieś 10 minut. Podajemy z dowolną surówką/sałatką.



Polecam, smak wyborny dania, z pewnością popieści wasze podniebienie:)

Bataty zainteresowały mnie głównie ze względu na smak podobny do smaku dyni. 

A Wy lubicie bataty?

wtorek, 17 lutego 2015

Jako że dalej gonię własny ogon, jak to się kulturalnie mówi;) to dziś również szybki i niezwykle seksowny post, przybliżający sylwetkę Chickentuny czyli Laury Gordon.

www.chickentuna.tumbr.com


Piękne pośladki Laury, wypracowane w mozolnym treningu, na pewno nie raz widziałyście. Pojawiają się na różnych Fit stronach na Instagramie, FB itd. Moim zdaniem są idealne. I nie wiem czy uwierzycie ale te słynne pośladki maja już... 45 lat!

 www.chickentuna.tumblr.com

Chickentuna trenuje już od około 20 lat. Zaczęła  w wieku 23, stwierdziła ze ma nadwagę i postanowiła coś z tym zrobić. Zmieniła swój styl odżywiania się, wyrzuciła wszystkie niezdrowe przekąski i inne "śmieci" jak nazywa np.: pizzę, alkohol, słodkie babeczki. Według niej podstawa to dobre odżywianie się i jeśli będziemy trenować i dalej jadać niezdrowe produkty to nici z pięknej sylwetki. Laura trenuje 3 razy w tygodniu na siłowni, codzinnie wykonuje 50 przysiadów, a cardio ćwiczy 5 razy w tygodniu po 30 minut. Może pochwalić się tez pięknym brzuchem:

www.chickentuna.com

Ja spotkałam Laurę w internecie (jak to brzmi!!) parę miesięcy temu. Zachwyciło mnie, ze dziewczyna po 40 może mieć tak piękne ciało... Sama o sobie mówi, że ma jak większość kobiet: cellulit, rozstępy i nie lubi poprawiania zdjęć w Photoshopie. Obserwuję ją na instagramie:

Instagram Chickentuny:klik!

Mozemy jej profil znaleźć na Facebooku:klik!

www.chickentuna.tumbr.com
 
Chckentuna ma dwa blogi, ale chyba najbardziej aktywna jest na tumblrze: klik!

Na jej blogu znajdziecie dawkę codziennych haseł motywacyjnych, zdjęcia Laury, ale też porady żywnościowe i przykładowe treningi.
Chickentuna to nie tylko inspiracja dla dojrzałych dziewczyn, ale także dla tych młodych: ciężka regularna praca daje niesamowite efekty:)



środa, 11 lutego 2015

Luty zaczął się da mnie fatalnie. Choróbsko rozłożyło mnie na łopatki i totalnie znokautowało. Ale ja nie z tych co się poddają;) Już jestem w formie, nadrabiam treningi i wszystkie zaległe sprawy domowe. Dlatego na bloga mam bardzo mało czasu, z resztą moja nowa złota zasada brzmi: najpierw zrób to co masz zrobić a potem odpal komputer. No dobra, ale ja nie o tym jak organizować sobie czas, tylko chcę dziś podzielić się z Wami moim cudem do twarzy czyli glinką marokańską Ghassoul. Jeśli do tej pory jej nie poznałyście to ja gorąco zachęcam, naprawdę warto. Poczytajcie czym jest glinka i jakie efekty działa na mojej twarzy.






Glinka marokańska jest produktem całkowicie naturalnym. W Maroku występują naturalne złoża glinki. W jej składzie znajdziemy: krzemionkę, tlenek magnezu, tlenek glinu, sód, potas i inne mikroelementy. Z glinki najczęściej robimy maseczkę. Glinka reguluje wydzielanie sebum, wygładza i rozświetla cerę. Na mojej twarzy robi prawdziwy efekt "wow" już po jednym użyciu. Skóra jest ładnie napięta, odżywiona i rozświetlona, niedoskonałości robią się mniej widoczne. Ważne, aby glinkę stosować raz- dwa razy w tygodniu, wtedy efekty będą jeszcze bardziej namacalne i trwałe.

Oprócz stosowania jej na twarz, można myć nią włosy (świetnie się pieni i oczyszcza)- tu przyznam się bez bicia, że jeszcze nie próbowałam, może jak będę mieć ciut więcej czasu to wypróbuje ją do mycia głowy.
Ale wróćmy do maseczki. Spotkałam się z dwoma postaciami glinki: płytki lub rozdrobniony miał. Mniej więcej łyżeczkę produktu przekładamy do miseczki, dolewamy troszkę wody aż zrobi się przyjemne błoto. Nie mieszamy maseczki niczym metalowym, bo metal może wejść w reakcję z glinką. Maseczkę dowolnie możemy ulepszyć, ja zazwyczaj dolewam olejku arganowego.



 Tak przygotowaną miksturę nakładamy na twarz. Uwaga dla posiadaczy małych dzieci- lepiej im się teraz nie pokazywać! 



Trzymamy błotko 20 minut, starając się aby nie wyschło (zaschnięta skorupa podrażnia skórę, robi się na pewien czas czerwona). Ja albo spryskuje maseczkę co parę minut wodą w sprayu, lub robię mini parówkę nad garnkiem. 



Po wyżej wymienionym czasie, zmywamy glinkę z twarzy, najlepiej ciepłą wodą i cieszymy się piękną i wybornie odżywiona skórą.

Lubicie takie naturalne kosmetyki? A może macie jakieś inne triki na ekspresowe poprawienie wyglądu skóry?

czwartek, 5 lutego 2015



Temat suplementów jest jednym z najgorętszych tematów w internecie. Opinii na ten temat jak grzybów po deszczu jedni nienawidzą, drudzy kochają... Fakt idealnie byłoby tak bilansować dietę, by nie wspomagać się witaminami. Żyć w idealnym świecie gdzie warzywa i owoce nie mają sztucznych nawozów, nie są hodowane genetycznie i nie są niczym szkodliwym pryskane. Ale tak się nie dzieje niestety, a mało kto z nas ma dostęp do ogródka ze swoimi warzywami hodowanymi od małego nasionka.
Osobiście jestem raczej za zdrową dietą, a suplementy traktuje jako dodatek, zażywany od czasu do czasu. Latem i jesienią korzystam z darów natury, łudzę się ze pani na targu ma same zdrowe warzywa i owoce. Zimą już jest gorzej, ale nie zapominajmy, że i teraz możemy kupować i korzystać ze wszystkich korzennych warzyw- marchew, pietruszka, burak, ziemniaki świetnie sie przechowują zimą. Owoce typu cytrusy teraz najzdrowsze i najsmaczniejsze, więc warto je kupować i jeść.


zupa-krem z korzenia pietruszki z siemieniem lnianym. Ma ciekawy słodkawy smak- polecam!

Natomiast wiosna- to już inna bajka. Marchewki, pietruszki, ziemniaki przejadły się stare, a młodych jeszcze nie ma. Dobra, dobra ja znowu o wiośnie a tu zima trzeszczy- no cóż postanowiłam zacząć się suplementować już teraz, bo na efekty i tak trzeba będzie poczekać ze trzy miesiące.


Tak wglądają moje zakupy późnym latem... nie mogłoby być tak cały rok?

Moje włosy, paznokcie i skóra wołają o pomoc. Dlatego przede wszystkim zakupiłam krzem. Jednak żeby to był najlepiej wchłanialny krzem poszukałam naturalnego (ten Solgara pochodzi z alg morskich) i łudzę się ze organizm skorzysta:


Krzem a skóra, włosy i paznokcie:
"Krzem wywiera wpływ na przemianę materii, działa na cały organizm, zwłaszcza na tkankę łączną, oddziałuje na stan naczyń krwionośnych, na wszystkie narządy wewnętrzne, na skórę, włosy, paznokcie i kości. Działa wzmacniająco, regenerująco, oczyszczająco, odtruwająco i przeciwgrzybiczo.
Związki krzemu utrzymują odpowiednią elastyczność i odporność naskórka, tkanki łącznej, kości i błon śluzowych, regulują przepuszczalność naczyń krwionośnych, utrudniają odkładanie się tłuszczów i wapnia w ścianach naczyń krwionośnych.

 Krzem jest niezbędny do syntezy kolagenu - podstawowego białka tkanek łącznych organizmu. Z tego względu jest on niezbędnym składnikiem odżywczym w budowie chrząstki stawowej, tkanki kostnej, wiązadeł, ścięgien, naczyń krwionośnych, tkanki płucnej, skóry, włosów, paznokci, tchawicy i innych tkanek organizmu. Krzem jest składnikiem strukturalnym kolagenu i jest potrzebny do zapoczątkowania procesu budowy kolagenu poprzez enzym o nazwie hydroksylaza prolilowa. Krzem przede wszystkim dba o stabilność strukturalną i wytrzymałość tkanek organizmu.
(...)
 W 1993 r. na łamach magazynu „Journal of International Medical Research” opublikowano informacje z badania nad wpływem krzemu na starzejącą się skórę, łamliwe włosy i paznokcie u 50 kobiet. Pacjentki te stosowały doustnie suplement krzemu oraz miejscowo preparat krzemu. Po 3 miesiącach zaobserwowano wyraźną redukcję zmarszczek, znaczne zwiększenie grubości i wzmocnienie skóry twarzy oraz ogólną poprawę stanu tkanek włosów i paznokci."
źródło: www.solgar.pl 



Kolejnym preparatem zakupionym, trochę na zasadzie eksperymentu jest Eliminacid. Nie wiem czy jestem zakwaszona, mam nadzieję że nie, ale stwierdziłam ze warto się trochę oczyścić, zwłaszcza ze preparat ten ma całkiem naturalny i przyjazny skład. Warto pomyśleć o odkwaszeniu jak ktoś tak jak ja walczy z cellulitem, lub tkanką tłuszczową.

Skład: wyciąg z kwiatów róży stulistnej, wyciąg z zielonej herbaty, wyciąg z korzenia mniszka lekarskiego, cynk, folian, kwas pantotenowy, niacyna, ryboflamina, witamina B, witamina C, żelazo.

Dodatkowo walkę z cellulitem wspomagam piciem herbatki z pokrzywy. Pomaga pięknie pozbyć się nadmiaru wody z organizmu, kosztuje tyle co nic. Ważne żeby nie pić jej przed snem, zajęciami, pracą, czy ważnym spotkaniem, bo wizyty w ubikacji są co chwilę. Wyciąg z pokrzywy zawiera mikro i makroelementy ( magnez, fosfor, wapń, siarkę, żelazo, potas, jod, krzem, sód), witaminy: A, K, B2, C, a także związki aminowe, garbnikowe, kwas pantotenowy, kwasy organiczne, olejki eteryczne, sole mineralne, chlorofil, serotoninę, histaminę, acetylocholinę, karotenoidy, fitosterole, flawonoidy.
A, K, B2, C;

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/pokrzywa-wlasciwosci-lecznicze-i-prozdrowotne-pokrzywy_34065.html
magnez, fosfor, wapń, siarkę, żelazo, potas, jod, krzem i sód

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/pokrzywa-wlasciwosci-lecznicze-i-prozdrowotne-pokrzywy_34065.html

magnez, fosfor, wapń, siarkę, żelazo, potas, jod, krzem i sód

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/medycyna-niekonwencjonalna/pokrzywa-wlasciwosci-lecznicze-i-prozdrowotne-pokrzywy_34065.html






Do suplementacji planuję włączyć także aminokwasy BCAA, teraz przeczesuję internet aby wybrać najlepsze i najbardziej korzystne cenowo. Myślę, że mięśnie będą się lepiej regenerować posilając się BCAA, a ja będę mniej zmęczona.

Na koniec przegląd herbat. Jakiś czas temu zrezygnowałam z picia czarnej (no dobra pojawia się czasem ale bardzo rzadko)
Teraz najczęściej piję zieloną, choć nie przepadam, kupuje i w herbaciarni do zaparzania- w liściach i ekspresówki:


Czerwona Rooibos, to zdecydowanie moja ulubiona herbata:


i czasami popijam białą:






A wy stosujecie jakąś suplementacje?



poniedziałek, 2 lutego 2015

Styczeń minął mi tak szybko jak błyskawica. Cieszę się ze już luty, który pewnie też popędzi a po nim marzec, a marzec to wiadomo- prawie wiosna. Więc trzeba by się przed tą wiosną trochę stuningować, żeby jako tako wyglądać. Ale zacznijmy od początku i pożegnajmy styczeń:


To był jeden z lepszych zakupów- kalendarz Moleskine pozwala mi się lepiej zorganizować i lepiej zaplanować tydzień!

Jeśli chodzi o zadanie żywieniowe- polegało na ograniczeniu słodyczy i kupowaniu mniej przetworzonych produktów. Udało się to o tyle o ile. Cukier w kawie z powodzeniem zastąpiłam ksylitolem, herbat nie słodzę. Na sumieniu mam jedną czekoladę (szok dla trzustki, bo pochłonięta w jeden bardziej depresyjny wieczór) Pewnie ze dwa batoniki, szarlotkę i sernik aaaa i pączka no dobra dwa... ech... ciężko mi pozbyć się nawyku pt "ciastko do kawy") Więc wyzwanie przechodzi na luty- to kolejny miesiąc z ograniczeniem cukru.


 Smoothie jarmużowe, muszę ich stanowczo więcej robić i pić!


 Razowy makaron z sosem ze szpinaku, suszonych pomidorów i łososia - mniam!


Grzeszna sobota- razowa pizza domowa i kieliszek wina- jakość zdjęcia średnia bo z instagrama.

Wyzwanie sportowe zaliczone na 5+. Co prawda miał być Shaun z Insanity, ale w pierwszych dniach stycznia powróciłam na siłownię i okazało się że po siłowni potrzebuje dłuższej regeneracji. Za to wizyty na siłowni były około 3 razy w tygodniu, w domu nadal odbywam trening domowy i tu sukces- okazało się że ja, chudy górą kurczak, mam biceps i triceps!


 Ha! wiem że mało widać ale przysięgam, one tam są... a nie było nic!

 Pięknie widać je zwłaszcza po treningu, myślę że w lecie będę mogła pochwalić się ładnie wyrzeźbionymi ramionami. Jest to zasługo treningów z Natalią Gacką i siłowni, tylko teraz mam problem, bo przydałoby mi się zmienić treningi na ramiona i muszę szukać nowego zestawu ćwiczeń na YT, a Natalia jest wg mnie najlepsza.....
Co do efektów na innych częściach ciała, to jeszcze dużo pracy przede mną

Nowe optymistyczne Nike!! I love it!


Generalnie styczeń na plus, ale  w lutym poprzeczka idzie do góry....

Żywieniowo, nadal ograniczam słodycze i dołącza do tego ograniczenie soli. Zaczynam też suplementację:
- akcja odkwaszanie- Eliminacid
-akcja piękne włosy, skóra, paznokcie-picie herbaty z pokrzywy, zażywanie krzemu
-akcja forma i ograniczenie kawy- suplementacja BCAA
O suplementacji na razie tyle, mam nadzieję że niedługo umieszczę nowy post i dokładnie wyjaśnię jak to będzie z dodatkowymi "wzmacniaczami" u mnie.
Jak najmniej smażonego, jak najmniej podżerania. Tylko zdrowe, wartościowe posiłki co (mniej więcej) 3 godziny.

Jeśli chodzi o ćwiczenia w lutym, to na razie kiepsko z moja formą, bo przyczepiło się do mnie jakieś przeziębienie paskudne. Na razie jestem w plecy parę treningów. Co do siłowni to dalej utrzymuje bieg (postaram się wydłużyć dystans)+ ćwiczenia ogólnorozwojowe. Trening w domu nadal z nastawieniem na wybrane partie ciała.


 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff