czwartek, 29 stycznia 2015


W mojej biblioteczce już jakiś czas temu zagościła książka Oliviera Lafay: "Trening siłowy bez sprzętu". Szczerze to zapomniałam o niej na jakiś czas, jednak podczas układania kolejnego treningu w domu i psioczenia, że nie mam ciężkiego sprzętu  (kto by liczył hantle dwu kilowe) przypomniało mi się, że jakiś czas temu dostałam taki poradnik.



Przejrzałam go bardzo dokładnie, przeczytałam to i owo, dlatego chętnie podzielę się z Wami moją recenzją.
 Olvier Lafay stworzył swoją autorską metodę wzmacniającą mięśnie, kształtującą sprawną formę i rozwijającą muskulaturę, bez użycia sprzętów siłowych a wykorzystując jedynie masę ćwiczącej osoby.



Książka zaczyna się wprowadzeniem do tematyki treningów siłowych. Autor przypomina tak ważne zasady jak odpoczynek, w jakim tempie wykonywać dane ćwiczenia czy jak ważna jest rozgrzewka. Ciekawym pomysłem jest prowadzenia kalendarza ćwiczeń- zapisujemy datę, typ ćwiczenia i ilość powtórzeń, raz w miesiącu robimy zdjęcie, mierzymy obwody i ważymy się. Przyznam, że do tej pory tego nie robiłam, ale chyba zacznę żeby lepiej obserwować swój progres. Według autora bardzo ważne sa także ćwiczenia przepony:



We wprowadzeniu znajdziemy także porady co do prawidłowego odżywiania się. Według Lafay'a stawiamy przede wszystkim na zbilansowany posiłek:







Na jeden posiłek powinno się znaleźć około 100 gram mięsa lub 150 gram ryby. Przy nabieraniu masy mięśniowej mięsu na talerzu powinien towarzyszyć ryż , makaron lub warzywa strączkowe. Też około 100 g do 150g.

Uwaga dla redukujących wagę: " Jeśli chcesz schudnąć, będziesz musiał stopniowo zmniejszać ilość spożywanego makaronu, ryżu oraz warzyw strączkowych w każdym posiłku.Pamiętaj jednak aby zrzucić kilka kilogramów zmniejszanie ilości spożywanego pokarmu musi następować stopniowo; w innym wypadku organizm zablokuje się i będziesz mieć duże problemy z redukcją wagi ciała (...) Pamiętaj aby zredukować wagę ciała należy zacząć od przyzwyczajenia organizmu do zbilansowanego odżywiania. Dopiero kolejnym krokiem jest ważenie makaronu, ryżu i innych produktów bogatych w skrobię których ilość należy stopniowo zmniejszać o kilkadziesiąt gramów na tydzień."

Dalej mamy listę produktów do spożywania regularnego, do spożywania z umiarem i do spożywania sporadycznego.
Następnie autor wyznacza trzy grupy (typy sylwetek) niestety jest to podział typowo męski, biorąc pod uwagę jego wytyczne dotyczące wagi i wzrostu.  Teoretycznie jednak możemy dostosować się do którejś z grup- znajdziemy tu bardziej szczegółowe porady żywieniowe idące w kierunku zwiększenia masy mięśniowej. Podrozdział o odżywianiu kończy się dalszymi poradami dla redukujących wagę.

Ufff...  zaczynamy treningi.



Idealny trening to:
-Godzina przeznaczona na rozgrzewkę i kształtowanie mięśni
-20 minut poświęconych na rozciąganie mięśni
-10-15 minut poświęconych na trening przepony

I w końcu dochodzimy do sedna: TRENINGU PROGRESYWNEGO podzielonego na 13 etapów (zwiększamy trudność)
Tutaj zaczynamy od testu kondycyjnego i jedziemy z ćwiczeniami:
.


Na rysunkach zawsze pan- strasznie męska ta książka. Autor nie wziął chyba pod uwagę że kobiety tez ćwiczą.
Dużym plusem są rady jak poprawnie wykonywać ćwiczenia. A także wskazówki ile razy i jak długo trenować w tygodniu, jak utrzymać kondycję itd. Według mnie jednak jeśli książka ma być tez dobra dla osoby początkującej robienie pompek na trzech krzesłach jako pierwsze ćwiczenie, to mocna przesada. 



Po części treningowej mamy część rozciągającą.



Autor wylicza wszystkie plusy płynące z rozciągania się, w skrócie:
-ochrona stawów
-ochrona kręgosłupa
-zrzucenie zbędnych kilogramów

Dalej znowu rysunkowy pan rozciągnięty w różnych pozycjach:



W ostatnim rozdziale książki znajdziemy każde ćwiczenie bardzo dokładnie opisane. Możemy sprawdzić czy dobrze je wykonujemy opisy i rysunki są bardzo szczegółowe.









Czy polecam tą książkę?
Mam do niej mieszane uczucia. Niby bez sprzętu- a jednak sporo ćwiczeń jest na drążku treningowym. Moje krzesła razem z kijem od miotły chyba nie dadzą rady. Część teoretyczna może jednak być przydatna, zawiera sporo informacji i wskazówek, które można przemyśleć i zastosować w domu. Prosto o i z sensem wyjaśnia jak powinien wyglądać np.: dobry trening- większość porad znam, ale zawsze warto je sobie utrwalić. Co do ułożonego treningu - osobiście wolę trenować z YT, ciężko trenuje mi się przewracając strony książki i czytając opisy, choć pewnie z czasem można się do tego przyzwyczaić. Myślę ze książka może być ciekawym prezentem dla brata, męża, czy chłopaka, który zaczyna przygodę z treningiem siłowym i z jakiegoś powodu chce go odbywać w domu.

poniedziałek, 26 stycznia 2015



Pytałyście mnie w postach o masło orzechowe, gdzie kupiłam takie bez soli i cukru. I w zasadzie przypomniało mi się, że przecież można samemu zrobić takie masło, nie jest to ani trochę skomplikowane, potrzebujemy tylko:

-Paczuszkę orzeszków ziemnych oczywiście bez soli
-dobry blender ;)

Ja mam blender do bani, obawiałam się że zarżnę go na cacy, więc zrobiłam tylko małą porcyjkę pokazową. Ale szczerze polecam zrobienie masła, szczególnie tym szczęśliwym posiadaczkom niezniszczalnych blenderów:)

wykonanie:
Miksujemy orzeszki partiami, zmiksowane porcje przekładamy do większego naczynia, na końcu miksujemy wszystko razem. podczas pracy dajcie odpocząć parę razy blenderowi. I tyle:) proste i jakie dobre;)



Inne wersje masełka:

sezamowe: można dodać na końcu miksowania parę łyżeczek sezamu.
czekoladowe: łyżka kakao i trochę miodu, stewii lub ksylitolu.
miodowe: można wzbogacić tylko łyżką miodu czyli więcej zdrowia na kanapce
cynamonowe: szczypta cynamonu do masełka i już!
waniliowe: podczas miksowania dodajemy trochę cukru waniliowego.
chili: dodajemy trochę soli i szczyptę suszonej papryczki chili



Do czego możemy użyć masła orzechowego?

Najprościej do  posmarowania pieczywa.
Do babeczek, ciast.
Do owsianki!
Do zupy....: klik


Przypomnieć dlaczego warto jeść masło orzechowe?

Dlatego że zawiera nienasycone kwasy tłuszczowe które pomagają spalić tłuszcze, a także to źródło minerałów i białka. Resztę dopowie wujek google;)

czwartek, 22 stycznia 2015

BINGO SPA 


Kosmetyki Bingo Spa antycellulitowe i wyszczuplające stosuje od 2 miesięcy z małymi przerwami, więc myślę że mogę napisać o nich parę słów.
Posiadam dwa żele antycellulitowe- Termoaktywny żel z kofeiną i Wyszczuplający zabieg z kofeiną
Obydwa charakteryzują się mocnym cynamonowym zapachem. Zapach, pomimo że odrobinę chemiczny, bardzo mi odpowiada. Konsystencja obydwu kosmetyków jest bardzo podobna- to pomarańczowy galaretowaty żel.



Wyszczuplający zabieg z kofeiną używam do body wrappingu.



Zabiegi body wrappingu polegają na nałożeniu preparatu na problematyczne miejsce na ciele, owinięciu się szczelnie folią (najlepiej zakupić kosmetyczną nie spożywczą) Następnie przykrywamy się kocem i leżymy tak z pół godziny. Przyznam szczerze, że nie robiłam tego zabiegu zbyt często.  Pierwszy raz nałożyłam żel Bingo Spa na uda i musiałam go szybko zmywać, tak bardzo piekła mnie skóra była tez mocno zaczerwieniona. Kolejne zabiegi były już znośniejsze, ale 20 minut z tym preparatem na nogach to był mój max. Przed zastosowaniem tego specyfiku najlepiej zrobić próbę, na małym kawałku skóry, może się on nie nadać dla bardzo wrażliwych ciałek.



Co do Termoaktywnego żelu, stosowałam go dwa razy dziennie- rano po szczotkowaniu na sucho i wieczorem. Ten żel też mocno rozgrzewa, teoretycznie poprzez rozgrzewanie skóry pomagamy  przeniknąć składnikom odżywczym w głębsze warstwy skóry, usprawniamy mikrokrążenie i poprawiamy metabolizm komórkowy. Nie oszukujmy się jednak, cellulitu taki kosmetyk nie usunie. Musiałby wnikać bardzo głęboko w skórę i uderzać w tłuszcz pod nią, a nie jest to możliwe. Kosmetyki działają więc na powierzchni skóry, ale muszę to przyznać -działają rewelacyjnie. Przy regularnym stosowaniu, skóra się ujędrniła i zrobiła bardziej napięta. Termoaktywny żel potrafił rozgrzewać przez cały dzień lub nagle w nocy budziły mnie gorące nogi;) Teraz w zimie używanie go było czystą przyjemnością, jednak na lato zakupię pewnie wersję chłodzącą (z l- karnityną o ile się nie mylę) Tutaj także warto zrobić próbę na małym skrawku ciała. I jeszcze jedno, nie nakładamy tych preparatów na skórę uszkodzoną, poranioną.



Aha ważna sprawa. Nie zauważyłam po nich żadnego wyszczuplenia. Zero ubytków w centymetrach. Spotkałam się gdzieś z opinią, że komuś zniknęło -10 cm z brzucha... chymmm nie wierzę aby to było możliwe, chyba że ta osoba wypociła te 10 cm- czyli że zeszła woda.
Miałyście styczność z tymi kosmetykami? Jak wrażenia?

Karboksyterapia

Miałam opisać efekty po pięciu zabiegach, jednak wygląda na to, że trafiłam na niezbyt rzetelny salon kosmetyczny. Uważam tak dlatego, gdyż po 5 zabiegach nic ale to totalnie nic się nie zmieniło. Nie liczyłam na całkowite rozwiązanie problemu, ale moim zdaniem "coś" się powinno zacząć dziać.... No chyba że karboksyterapia nie działa. Ale postanowiłam podrążyć temat i trafiłam do innego salonu kosmetycznego, gdzie  podpytałam innego kosmetologa, co o tym sądzi. Wygląda na to, że gaz podawany był zbyt płytko (działał jednie rewitalizująco na skórę) i było go za mało. Zrobiono mi tam kolejny zabieg, wyglądał zupełnie inaczej.....:
-Po pierwsze trwał nie 30 minut tylko ponad godzinę.
-Pani to prawdziwa pasjonatka, szkoli z karbo od 7 lat, wszystko mi też dokładnie wyjaśniła
-Podawała gaz w ilościach bardzo dużych pod różnym kątem. -Przepychała go w bardziej problematyczne miejsca.

Wniosek z tego taki ze ciężko trafić na dobrego fachowca. Nic odkrywczego, szkoda tylko, że kosztowało mnie to już sporo pieniędzy bólu i czasu. Także opinię o karboksyterapii jeszcze przesuwam bo zdecydowałam się na kilka zabiegów u tej drugiej kosmetolog. 

Chętnie przeczytam o Waszych przebojach z kosmetyczkami, miałyście jakieś przygody w salonach kosmetycznych?

czwartek, 15 stycznia 2015

Różne są poglądy na temat ćwiczeń cardio, jedni uważają ze są to ćwiczenia niepotrzebne, inni uwielbiają się wypocić na areobach, ja uważam że przy utrzymaniu ładnej figury trzy razy w tygodniu cardio powinno być. 



Sporo czasu zajęło mi znalezienie idealnych ćwiczeń tego typu. Skakanka przez pół godziny - nudna i przez to zbyt męcząca. Zumba w domu- na YT są świetne filmiki, ale też jakoś to nie to. Zajęcia w klubie? Nooo może... tylko że : wszyscy w prawo- ja w lewo :P Wszyscy skaczą jak piłeczki ja łup, łup! Jak słoń..... Nie, nie odnajduję się na zajęciach zupełnie.... Choć mam takie jedne zajęcia na oku... Obiecuje przetestować i opisać nowy trening w moim fitnessklubie - na tych  zajęciach  masz "rozpalić w sobie kobietę" i według twórców:
"To afirmacja życia, rozkoszy, subtelnej zmysłowości.  Wyzwala i eksponuje atrybuty kobiecości"
Zaciekawione? Ja tak, lubię nowości- i mimo niechęci do skakania w grupie, przetestuję i opiszę już niebawem.

Wracamy do mojej męki z cardio. Po przetestowaniu różnych ćwiczeń na YT znalazłam Jilian Michaels i jej trening cardio Kickbox.



 No i to było to! Ja to się lubię pobić z powietrzem co prawda, ale zawsze;) Jednak mieszkanie w dzielnicy rozsławionej przez łyse karki z bejsbolami zobowiązuje... Na Jilian się oczywiście nie skończyło. Następny był Finess Blender:



Po tym filmiku dowiedziałam sie ze mam z milion mięśni na plecach, o których nie miałam pojęcia:) Zakwasy na drugi dzień były piękne, a wydawało mi się że dobrze i często ćwiczę plecy.
Z resztą Fitness Blender ma kilka filmików z Kickboxingiem, polecam przejrzeć je na YT.

Niezły wycisk daje też Joanna Soh:


.Jeśli ktoś szuka krótszego treningu, polecam cwiczenia z Rebeccą Luise, czyli Xhit:


Bardzo ważne jest to, aby się odpowiednio rozgrzać przed tymi ćwiczeniami, bo przy wykopach i wymachach łatwo o kontuzję.

Oprócz ćwiczeń domowych cardio, biegam 2-3 razy w tygodniu na bieżni. Także areoby mam zaliczone;) A jakie są Wasze ulubione formy cardio?

A teraz jako bonus dwie moje małe nowości w kuchni:

Po pierwsze olej w sprayu. Bardzo ciekawy wynalazek. Przyznam ze rzadko smażę mięsa i inne produkty ale czasem mi się zdarza. Dlatego, by trochę ograniczyć tłuszcze sięgnęłam po olej w sprayu. No i muszę przyznać, że jest genialny! W składzie posiada ciut lecytyny spożywczej, dlatego smażone produkty nie przywierają do patelni. Podobno starcza na bardzo długo, najdroższy nie jest, ja za mój zapłaciłam 15 zł. Na razie jestem zadowolona.




Drugim produktem który uwielbiam i zajadam tonami jest masło orzechowe. Niestety, to co oferują nam przeważnie w sklepach to mix orzechów i oleju palmowego, no i soli:( Na przykład Feliks zawiera tylko 65% orzeszków, Sante- dużo lepiej bo 97%. Ja zakupiłam masło 100% orzechów, bez żadnych dodatków, typu sól czy cukier. Po otwarciu opakowania odrzucił mnie jego paskudny wygląd (jeszcze sprzedawca pomylił się i zamiast dać mi masło zmielone na gładko, dał z kawałkami orzechów) za to smakuje bardzo dobrze, jest niesamowicie sycące i w przeliczeniu też nie wychodzi strasznie drogo (35 zł za 1 kg)






Lubicie masło orzechowe?

wtorek, 13 stycznia 2015

Jak wiecie, jestem w blogosferze od niedawna. powoli się tu odnajduje, poznaje ciekawe osoby, inspirujące blogi. Dobre myśli to pierwsza zabawa w którą mnie wciągnięto, a dokładnie zaprosiła mnie Rita Raga. Nie do końca jeszcze wiem "czym się to je", ale spróbujmy! Uwaga będzie  obrazowo :P

Moje myśli krążą sobie wokół tego, co dobrego było w minionym roku. Tamten rok był dla mnie prawdziwym wyzwaniem, plagi egipskie się na mnie zwaliły, dlatego te dobre momenty były jak słodkie rodzynki w mdławej owsiance.



Pierwszą rodzynką jest nabrzmiała od słońca i lenistwa, rodzynka wakacyjna.  Miałam boski rodzinny urlop, plaża słońce, roześmiane dzieciaki, morska bryza, odpoczynek, odpoczynek, odpoczynek:)



Słodkie małe rodzyneczki, to chwile spędzone z książką. Jestem książkoholikiem i przeczytałam z milion książek w poprzednim roku. Odkryłam Jo Nesbo i zauroczyłam się Harrym H!



Trzecią, dość ciężka rodzynką o zaskakującym smaku było odkrycie sportu:) Co za tym idzie postawienie na siebie i swój rozwój. Ruch- ćwiczenia dały mi motywacje do dalszych zmian, mam nadzieję że uda mi się dalej kontynuować wyzwania sportowe. Przy okazji wzrosły moje ambicje, co do innych dziedzin życia. Stawiam na siebie w tym roku!


Tak na marginesie niepoprawna optymistka ze mnie, więc dobre myśli praktycznie mnie opuszczają;)

 „Nominacja Dobrych Myśli ma na celu przypomnienie sobie ważnych dla nas chwil. Takich, które malują uśmiech na naszych twarzach i powodują, że nawet pochmurny dzień staje się piękny.”

Do dalszej zabawy zapraszam:

kamilove
przede-mnaa
datewithfit 
curlykarolina 

niedziela, 11 stycznia 2015

Follow my blog with Bloglovin Zakupy, zakupy, zakupy czyli to co tygryski lubią najbardziej. Szafa pęka w szwach, a i tak nie mam co na siebie włożyć. Ależ naprawdę nie mam! Zwłaszcza jak trzeba do ludzi wyjść, poćwiczyć... No i wcale a wcale ta szafa tak nie pęka.. Ale wróćmy do zakupów.

Jako że wyprzedaże ruszyły pełną parą, a Mango kusiło na różnych reklamach, przejrzałam ich ofertę sportową i zamówiłam paczuszkę. Lubię ten stan, kiedy otwieram dla siebie prezent:




1.Stanik sportowy. Skusiłam się, bo na modelce wyglądał bardzo sexy.. na mnie już mniej, więc wzbogacił moją kolekcję do ćwiczeń w domu:


Nauczka na przyszłość- lepiej zainwestować w tkaninę "oddychajacą" stanik jest z grubej bawełny z dodatkiem elastyny, pocę się jak mysz w tym:/

2. Legginsy do biegania i treningów. Fajne są! Materiał obciskująco- oddychający, przeźroczysta boczna wstawka, no i kieszonka z tyłu do biegania na mp3, do siłowni do niczego (w sensie ta kieszonka)- już się cieszyłam ze kluczyk tam od szatni wsadzę, ale uwierał przecież bedzie:/ Ale i tak są super! W opisie miały przymiotnik "wyszczuplające" tere fere, nic z tych rzeczy, z resztą niby jak? ;)


 No i proszę, najmłodsze tez uwiecznione. Pozuj tu człowieku i ćwicz jak dzieci skaczą po tobie;)

3. Torba. Na razie taka, może trzeba było dozbierać i kupić trochę lepszą... ale w sumie ta tez jest ok. W środku kieszonka i dodatkowa kosmetyczka. Szkoda, że nie ma oddzielnej przegródki na buty i że uszu dłuższych nie ma bo w lecie zarzucę ją na ramie, ale w zimie tylko do łapki:/





Oprócz tego zaczepiłam kiedyś o Decathlon i stałam się szczęśliwą posiadaczką dwóch sportowych koszulek w naprawdę dobrych cenach:


Koszulki naprawdę spoko, materiał super, świetnie się w nich ćwiczy:)

Teraz pora wymienić buty......


Podejrzewam, że Wy macie pewno więcej niż jedną parę butów sportowych, ale ja posiadałam tylko jedno zło konieczne -Reeboki w dodatku Easytone... Masakra. Nabrałam się na tą reklamę pare lat temu, że jak sobie założę takie buty to mi się tyłek zrobi jak u Jenifer Lopez... Wiadomo, buty ubierane okazjonalnie i raczej spoczywały sobie na dnie szafy. Tyłek nic się od tego nie zmienił haha Do tego niewygodne (chyba ciut za małe) Pora się z nimi pożegnać. 
Myślę o jakichś Nike'ach, polecicie któryś model?









piątek, 9 stycznia 2015





Potrawa ta, mimo że nie wygląda bajecznie, jest  prosta jak drut w przygotowaniu. Poradzi sobie z nią każdy, nawet ten co wodę w czajniku przypala. Po drugie: jest bardzo smaczna choć, tutaj zmysł wzroku kompletnie nie zostaje zaspokojony. Po trzecie: to bardzo wartościowy posiłek dla tych, co sztangą machają i potrzebują wrzucić coś na ruszt, co będzie mieć w składzie drób i ryż i dodatkowy bonus -zieloną soczewicę.



Więc przyszykujcie sobie jedynie patelnie, bo to danie jednogarnkowe (jupii!! bałagan w kuchni o niebo mniejszy) i trochę składników.

-jedną małą cebulkę
-około 150 (jadałam koło 200) mięsa mielonego z indyka (moze być tez dobra cielęcina, co kto lubi)
-przyprawy: pół łyżeczki oregano i po pół czerwonej ostrej i słodkiej papryki.
-4 łyżki soczewicy zielonej
- woreczek ryżu białego
- mała cukinia
-250 ml bulionu drobiowego lub warzywnego
-pieprz, sól
- oliwa



Cebulkę należy posiekać i zeszklić na oliwie na patelni, dorzucić mięcho i porządnie obsmażyć.

para buch!! wszystko gorące i pachnące, więc zdjęcie zza pary....


 Dodać przyprawy, ryż i soczewicę, posmażyć około 2 min. Dorzucić posiekaną cukinię.



 Zalać bulionem. Gotować pod przykryciem około 15 minut. Sprawdzić czy wsio miękkie. Jeść. Ach no i podawać z michą sałaty:)

Prawda, że trochę brzydal?

ps. Spotkałam się z pisownią: pilaw, pilaf i pilav.... Która właściwa?

środa, 7 stycznia 2015

O nie, powiecie, jeszcze jeden nudny tekst o tym jak się zabrać do ćwiczeń... Nie moje drogie, ja Was namawiać nie będę. Podejrzewam, że jak Was nie namówiła jeszcze Ewka Ch i jej spektakularne metamorfozy, jak nie namówiły Was bardziej profesjonalne blogi, które prowadzą naprawdę świetne fitneski, to i ja niewiele zdziałam....



Uwielbiam truizmy w stylu " wszystko w Twoich rękach", "to co robisz ze swoim życiem zależy od Ciebie".. Uwielbiam pseudo- psychologiczne artykuły pt "Jesteś panią swojego życia" i "Rusz się wreszcie!". Więc to nie będzie taki kolejny wpis, bo i po co? Nikt Cie nie przekona, że właśnie teraz jest ten moment, żeby wstać z kanapy i machnąć z dziesięć pajacyków... O nie! Zaczynam popadać w ten mentorski ton, już się poprawiam;)
 
Przejdźmy do kolejnego etapu: dobra nie wiem jak i nie wiem czemu, wstałaś z kanapy, okej świetnie, tylko co dalej? Jak nie zrezygnować po trzech dniach? Przeczytaj kilka pomysłów, które można sobie wypisać i powiesić na lodówkę, może trochę pomogą Ci się rozkręcić:

1. Po pierwsze ustal sobie jakiś mały kroczek. Mały cel. Żadne tam takie: zrzucę 10 kg, zrzucę oponkę  itp. Po co tak się porywać? No chyba, że jesteś uparta, pewna siebie i zdeterminowana. Ale jak dalej stoisz niepewnie i zastanawiasz się w jakim celu w ogóle wstawałam, to pomyśl sobie: poćwiczę trochę, żeby nabrać sił i stać się trochę bardziej gibka i zwinna. Poćwiczę, żeby w końcu dać radę tym cholernym słoikom z ogórkami, odkręcę je w końcu sama, daję słowo! Poćwiczę, żeby być trochę lepsza w seksie..niedługo walentynki, więc zaskoczę Tego Jedynego seksmaratonem :P Takie małe cele są o tyle lepsze, że szybciej zauważysz efekty i może nie zniechęcisz się po paru dniach....

2. Zakup jakieś fajne ciuchy do ćwiczeń. O wiele lepiej się ćwiczy w ładnej kolorowej koszulce niż w starym t-shircie.Poza tym, jak już wydasz kasę na ciuchy to sumienie Cie zeżre, jak nie będziesz  ćwiczyć. Zobaczysz!

3. Znajdź taką formę ruchu którą polubisz. Odpal youtuba i poświęć troche czasu na znalezienie ćwiczeń idealnych dla Ciebie. Teraz w necie można wszystko znaleźć: zumba, tabata, ćwiczenia z Mel B lub Ewką, pilates, streching, a jak juz zupełnie nie masz pomysłu to zacznij od jogi dla początkujących. Joga dobra na wszystko.




4. Znajdź swoją rozgrzewkę. Ja przez pewien czas rezygnowałam z rozgrzewki, bo nudne toto było, skakać mi się nie chciało, a po za tym po co marnować czas, jak można przejść od razu do ćwiczeń właściwych. Nic bardziej mylnego! Przygotowane ciało jest bardziej odporne na kontuzje, ćwiczenia właściwe wykonujesz bardziej wydajnie. Kup sobie skakankę albo gumę do skakania, pobiegaj po schodach w górę i w dół, rozciągnij wszystkie zastane mięśnie!. Ważne żeby rozgrzewka weszła Ci w krew.

5. Odpalaj ćwiczenia nawet jak Ci się nie chce. I daj sobie 5-6 minut. Jeśli po tym czasie dalej Ci się nie będzie chciało, wyłącz ćwiczenia, trening nie ma sensu. Czasem lepiej odpuścić niż się zrazić, ale gwarantuje że w większości przypadków, po przekroczeniu tych magicznych 5 minut będziesz chciała więcej!

Napisałam ten tekst bo to właśnie ja tak zaczynałam: nigdy sportu nie lubiłam, cechował mnie słomiany zapał, a po paru dniach stwierdzałam : nic się nie dzieje i kończyłam przygodę z ćwiczeniami. Cztery miesiące temu zaparłam się i małymi kroczkami zaczęłam zmieniać siebie i swoje życie.




No a co z pierwszym pytaniem zadanym w tytule? Czy warto ćwiczyć w domu, czy może od razu ruszyć na zajęcia do klubu? To bardzo indywidualna sprawa. Są tacy, których motywuje instruktorka "na żywo", inne dziewczyny, wydana kasa na wejściówki... Ale ja polecam treningi domowe, bo i w domu możemy bardzo dużo zdziałać. Zrób sobie zdjęcie na początku przygody ze sportem i rób zdjęcia co miesiąc. Tak najlepiej zobaczysz różnice.  Ćwicz regularnie, nawet gdyby to miało być tylko 20 minut dziennie. Te minuty są tylko dla Ciebie, dla Twojego zdrowia, dla Twojej kondycji...Doceńcie ten czas dla siebie, zwłaszcza młode mamy, to przerwa dla Was i tylko dla Was:)

No i nie zapominajcie o endorfinkach hahaha!! :P



 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff